wtorek, 6 marca 2012

W sychym doku

Zimowanie to taki dziwny czas nie tylko dla żaglówek ale i żeglarzy... Podczas gdy jachty zwijają ciasno żagle śniąc w suchym doku o szerokich wodach i pełnych wiatrach, to żeglarze w sen zimowy nie zapadają... Tylko tęsknią za szeptem wiatru, jęknięciem liny, łopotem stawianych żagli i szmerem fal... I tak zimujemy przy spienionych kuflach w ulubionej przyczajcie zimowej, naszych Przechyłach, a serca nam grzeją pieśni o wodzie i żaglowcach sprzed lat. Zamiast na jeziorach szalejemy na stoku, ale już planujemy otwarcie sezony, majówkę, czerwcówkę, wakacje... Załoga się powiększa, ludzi przybywa, szykuje się mała flota. Cieszy mnie to, bardzo mnie cieszy! Aby do wiosny!

wtorek, 22 listopada 2011

W suchym doku

Zimuję jak zwykle na lądzie, na bardzo suchym i stałym lądzie, w centralnej części Polski.  Czekając na kolejny sezon żeglarski staję się stałą bywalczynią szantbudów, że się tak barwnie wyrażę, choć bardziej elegancko byłoby powiedzieć Klubów Żeglarskich, tudzież Tawern. W każdym razie w klimatycznym, żeglarskim lokalu, wraz z załogą siedzimy przy szantach i piwku. I cóż, płyną wartko „morskie opowieści”, nasze przygody są może małe, ale i tak się nimi cieszymy. Naturalnie snujemy również poważne plany na rok przyszły. Mnie się marzy katamaran, chyba w końcu uda się też zorganizować wypad na morze, a jeszcze ot tak w starym składzie chciałoby się pożeglować. Nie zapominam też o rejsie urodzinowym Przechyłów, ufam, że tradycji stanie się zadość i pożeglujemy z nimi również z okazji 6 urodzin. Takie palcem na wodzie pisane, ale przyjemne myśli. Ahoj!

Zawsze coś :)

Konkursu nie wygrałam, ale czworołapny załogant widnieje na stronie Facebookowej Tawerny Korsarz. Zapisałam się zatem w historii.

piątek, 7 października 2011

Załogant na czterech łapach.

Pewnego razu, gdy cumowaliśmy w porcie Lok w Giżycku zaokrętował się na naszą łajbę załogant na czterech łapach.Co ciekawe zrobił to pod nieobecność naszej ekipy. Wyobraźcie sobie nasze zdziwienie gdy wracamy z wyprawy na ląd i zastajemy na pokładzie zwinięte w kłębek takie cudo:


Najlepsze w tym mechatym żeglarzu było to, że okazał się wielkim miłośnikiem drapania za uchem i głaskania. Nie narzucał się,  zjadł z nami obiad, odpoczął, a potem zniknął tak samo nagle jak się pojawił... Chyba mignął nam jeszcze gdzieś na kei... Taki szczęśliwy znak dla żeglarzy...

P.S. Wysłałam to zdjęcie na konkurs fotograficzny organizowany przez Tawernę Korsarz (www.tawernakorsarz.pl). Miało być zdjęcie jakkolwiek związane z wodą, a do tego mam sentyment.

poniedziałek, 3 października 2011

Załoga

Znajomy zażartował sobie kiedyś, że nie ma takiej rzeczy na jachcie, której nie da się wykonać dobrą załogą. Coś w tym jest. Dobra, zgrana ekipa to skarb. I nie chodzi mi tylko o ludzi, którzy się znają i lubią. Bo to, owszem, jest ważne, ale to nie wszytko. W załodze liczą się przede wszystkim umiejętności każdego jej członka. To jak zachowuje się na pokładzie, jak reaguje to co dzieje się na wodzie, jak szybko (i czy wogule) reaguje na komendy, ile ma własnej inicjatywy… No i czy umie się zgrać z resztą załogantów.
Lubię żeglować z osobami, które czują wiatr, którym zarówno sterowanie jachtem jak i praca na żaglach sprawia frajdę. Ja sama gdy trzymam szota to cały czas staram się utrzymywać żagiel w optymalnym ułożeniu do wiatru. Uważam, żeby nie był przebrany albo nie wisiał jak smutna szmata. Część moich załogantów, bezpatentowych, nie zwraca na to wielkiej uwagi i bez komendy ani nie popuści, ani nie wybierze foka. Szkoda. Przyjemniej się pracuje z ludźmi, którzy łapią o co chodzi i są chętni do współpracy, chcą żeglować, a nie tylko pomelanżować na Mazurach.
Doświadczyłam też na własnej skórze, że trzeba jasno trzymać się planu. Dowodzi jedna osoba, ona jest pierwsza po Bogu i choćby podjęła złą decyzję, to nie należy jej negować. Należy reagować. Dwóch kapitanów to pomylony pomysł. Jednak z drugiej strony im więcej osób obeznanych ze sterem tym lepiej. Tylko umówmy się, że ten kto stoi za sterem, ten ma władzę.
Stopy wody pod kilem!

sobota, 23 lipca 2011

A mój anioł ma żagli skrzydła dwa...

Do posłuchania o tym co mi dzisiaj w duszy gra:

piątek, 22 lipca 2011

Zasłyszana wymiana zdań podczas klaru na sąsiednim jachcie:

-Iza! Zamknij Skywalkera, bo będę myła pokład!!!

P.S. Skywalker to o oczywiście Skylight (mówiąc po lądowemu - okienko).